może po prostu wszystkie moje czytelnicze życia potrzebują miejsca odrobinę bardziej pojemnego niż przestrzeń pomiędzy moimi zwojami mózgowymi.
... no więc mówiłam im, powtarzałam trzy razy, że wysyłanie mnie do księgarni to nie jest dobry pomysł, że wsiąknę, że jeśli zobaczą mnie w powrotem w przeciągu półtorej godziny to mogą uważać się za szczęśliwców i że wystawiają mój prawie kompletny brak silnej woli na straszną próbę, której nie przejdę pomyślnie i która źle skończy się dla mojego portfela i dla mojej samooceny, że moja praca nad sobą legnie w gruzach. a to i bez tego drażliwy temat. mówiłam.
przynajmniej mogłam z czystym sumieniem powtórzyć, że lojalnie uprzedzałam, kiedy już wróciłam po półtorej godziny.